niedziela, 21 lutego 2010

Legendy naszych czasów

wiadomość z ostatniej chwili! właśnie wygrałem licytacje z komiksem "Legendy naszych czasów" duetu Pierre Christin i Enki Bilal :)
następne upatrzone komiksy w kolejce to Halloween Blues i Silver Surfer Requiem :) ale z nimi się wstrzymamy do jakiegoś przypływu gotówki:)

czwartek, 18 lutego 2010

#8

Swoją drogą przez ostatni miesiąc troche się wydarzyło. Wreszcie sprawiłem sobie Pleya trójeczke, w ręce wpadło mi kilka ciekawych komiksów, i o dziwo zacząłem inwestować w pokój.
Jeżeli chodzi o komiksy to na mojej półce zawitały pozycje takie jak Ultimate Iron Man II, Daredevil Yellow, kilka MegaMarveli (które zamierzam zebrać wszystkie:)), no i Pawełek przywiózł mi Opowieści z hrabstwa Essex i Berlin (ten od Marvano) które zamówiłem już na początku stycznia.
Mój "ołtarzyk" wygląda więc tak:
W tle oczywiście reprodukcja okładki Silver Surfera. Poza tym na półce brakuje mi kilku komiksów które pożyczyłem, m.in Umowa z Bogiem.
Na razie przeczytałem z tej dostawy Opowieści z hrabstwa Essex (świetny komiks!), pierwszą część (z trzech) Berlina, i MegaMarvela z Silver Surferem.
Opowieści z hrabstwa Essex początkowo mnie nie wciągneły, albo tak mi się tylko wydawało, bo nim się zorientowałem to byłem już za połową komiksu i czułem silną więź z bohaterami, a pod zrobiło mi się smutno że już nie ma nic dalej. W wszystkich historiach pokazane uczucia są tak gęste, że można by je pokroić nożem, i obdzielić kilka innych pozycji. Rysunki które początkowo mnie odrzucały, szybko mnie do siebie przekonały. Pomimo niezbyt starannej kreski bez problemu wiedziałem kto jest kto :) Naprawde szczerze polecam!
Z opisem odczuć po lekturze Berlina się wstrzymam do czasu skończenia całości, ale już go mogę powiedzieć bez wahania że to naprawde świena pozycja.
MegaMarvele pomimo że to czytadła, czyta się naprawde miło. Odcinek z Silver Surferem to taka typowa napiedalanka, bez większych ambicji, ale sprawdza się znakomicie. Potrzebowałem czegoś takiego po kilku cięższych lekturach. Nie jest to coprawda coś na poziomie Daredevil the man without fear, ale naprawde miło spędziłem czas :)
PS. wiem że obrazek z Silver Surferem na ścianie wyszedł troche krzywo, ale to wina ściań, które zbyt proste niestety nie są.

Avatar

witajcie po dłuższej przerwie. Chwilę temu wróciłem z dość znanego filmu mistrza Camerona. Głośny Avatar zrobił na mnie może nie niesamowite wrażenie, ale przyznaje że jak będzie okazja to biore wydanie Bluray. Fabuła filmu to takie Pocahontas w wykonaniu Camerona. Nie jest jakoś super odkrywcza, niesamowita, powiem że jest przewidywalna, to że główny bohater będzie dosiadał największego ptaka, wiedziałem jak tylko pokazali że można na nich latać. Szkoda tylko że zgineła ta piękna pani pilot :( Ale ważne że wszystko trzyma się kupy. Z drugiej strony, powiem że nawet ważniejszej, chciałem zobaczyć te słynne efekty specjalne. Niestety nie byłem w imaxie, czy innym kinie z obrazem 3D, tylko naszym "zwykłym", ale przyznaje że efekty mnie zmiotły. Do niedawna uważałem że najlepsze efekty specjalne były w starym Terminatorze 2. Dla mnie był to niedościgniony wzór, do którego rzadko co mogło się zbliżyć. Avatar go przebił. Tak dopracowanych efektów nie widziałem nigdy. O ile przy większości filmów zdarzają się jakieś minimalne niedoróbki, przez które efekty wyglądają lekko sztucznie, to tutaj czegoś takiego nie ma. Po prostu cudo. Ogólnie film wspominam bardzo mile i nie żałuje przeznaczonego nań czasu.