poniedziałek, 2 sierpnia 2010

mała przerwa

siewka
przez ostatni miesiąc miałem trochę na głowie, przez co nie miałem zbytnio czasu na aktualizację bloga. Praktycznie ciągle byłem w pracy (wczorajsze17 godzin, dzisiaj kolejne 7, a jutro sie szykuje się kolejny 17godzinny maraton). Z tego powodu niestety ominął mnie również wyczekiwany przezemnie Woodstock. Ale nie ma jednak tego złego co na dobre by nie wyszło, i poznałem przepiękną dziewczyne :)  Swoją drogą umowa o pracę kończy mi się z końcem sierpnia, przez co mam nadzieję na szybkie i udane przeniesienie się do Wrocławia :)
Udało mi się jednak zaliczyć kilka komiksów, które niedługo postaram się opisać. Wśród nich znajdzie się Invincible, po którym uwierzyłem całkowicie w geniusz Kirkmana, Full Metal Alchemist, które po łyknięciu prawie na raz 19 tomów urzekło mnie niesamowicie i może Hellsing, którego ostatnie tomy mnie zawiodły niesamowicie. Mam nadzieję znaleść również czas na opisanie Animal'z od Bilala, którego nie miałem jakoś siły zacząć. Nie umiałbym opisać jednak moich wrażeń z integrala Osiedla, które bezkrytycznie połknąłem i nie potrafiłbym napisać na jego temat złego słowa. Jednak przy odrobinie natchnienia postaram się coś skrobnąć na temat pierwszego sezonu Wartości rodzinnych, które okazały się miłym zaskoczeniem.
Fajną inicjatywę rozpoczął Łukasz Mazur na swoim blogu o Savage Dragonie. Mam nadzieję że akcja nie umrze w żaden sposób i będą pojawiać się jej kolejne odsłony.
Btw. patrząc z perspektywy czasu chyba zbyt ostro oceniłem Ultimate Iron Mana :P

wtorek, 29 czerwca 2010

Criminal

Pacholęciem będąc już uwielbiałem kryminały. Zaczęło się od filmów Hitchcocka. Vertigo, jakby nie patrzeć, do dziś pozostaje jednym z moich ulubionych filmów. Kilka lat później odkryłem Chandlera co tylko umocniło moją miłość. Z komiksami kryminalnymi miałem niestety mniej szczęścia, shorciak z Greyshirtem, którego znalazłem w jednym z numerów Świata komiksu, czy oldschoolowy (ale jakże genialny) Spirit to trochę mało. Chciałem po prostu więcej, dużo więcej.
Niedawno w ręce wpadł mi w ręce komiks o wdzięcznej nazwie Criminal, za którego odpowiada Ed Brubaker i Sean Phillips. Przeczytałem jak na razie pierwszy „sezon” na który składają się dwa trejdy. Pierwszy trejd opowiada historię Leo, najlepszego złodzieja w mieście, a jednocześnie największego tchórza. Pewnego dnia dostaje on propozycję pewnego skoku na policyjną furgonetkę przewożącą diamenty. Nie od razu, ale przystaje na ten skok, łamiąc swoje święte zasady.
Drugi trejd, przedstawia historię faceta, który po wyjściu z więzienia dowiaduje się, że ktoś zabił jego młodszego brata. Wraca więc do miasta i zaczyna swoje śledztwo. Punktem spajającym obie historie jest pewien bar, w którym spotyka się miejska „elita” świata przestępczego.

Już od pierwszych stron niesamowity klimat wylewa się z komiksu. Od samego początku wiemy że coś pójdzie nie tak, że historia zakończy się źle, nawet nasi bohaterowie to czują, ale jak oni nie potrafią wyrwać się z błędnego koła przemocy, to tak i my nie potrafimy oderwać się od lektury.
Gdyby te historie rozgrywałyby się na dzikim zachodzie, najbliżej byłoby klimatem do Bez przebaczenia Eastwooda.
Graficznie komiks jest dobry, rysunki nie przeszkadzają w odbiorze całości, ale też nie są niczym wybitnym. Sean Phillips posługuje się podobnym stylem co Alex Maleev w Daredeil Underboss, ale z trochę gorszym skutkiem. Mimo to jest ok :)

Podsumowując, seria bardzo dobra, jeden z najlepszych kryminałów jakie miałem ostatnio możliwość przeczytać. Jak fundusze pozwolą zapewne zainwestuje w następne części, ponieważ naprawdę warto. Kolejne bardzo miłe zaskoczenie w tym roku.

piątek, 11 czerwca 2010

Kick Ass

O Kick Ass dowiedziałem się przypadkiem, gdy trafiłem gdzieś w sieci na trailer filmu. Nie zrobił na mnie żadnego wrażenia, jednak o szukając informacji o komiksie, naczytałem się dużo dobrego.

Historia opowiada o przygodach zwykłego chłopaka. Nie jest to ktoś szczególnie ciekawy. Dziewczyny go olewają, a kumpli też nie ma zbyt wielu. Często zastanawia się czemu ludzie nie zostają superbohaterami, takimi jak postacie z komiksów. Przecież życie jest nudne i przewidywalne. I w tym momencie postanowił zostać jednym z nich. Jednak jak ktoś kiedyś powiedział: per aspera ad astra.

Po przeczytaniu pierwszego zeszytu byłem rozbrojony. Komiks mnie zgniótł swoją beztroską sieką, którą aż chciało się czytać. Radocha rosła w postępie geometrycznym aż do 3 zeszytu włącznie. Niestety później nie było już tak różowo. Radocha gdzieś uciekła, krwi pojawiało się już za dużo i dołączyła przemoc . Niby jest to komiks nastawiony na czystą akcje, ale bez przesady... Za bardzo to wszystko uciekło w stronę Wanted, które zostało popełnione również przez Millara. O ile ci źli giną szybko, to nasi bohaterowie już nie. Podobnie jak koty mają chyba 9 żyć, bo jak inaczej wytłumaczyć to że Kick Ass dalej trzymał się na nogach po laniu jakie pod koniec dostał. Ale szczytem była scena jak Hit Girl, 10letnia dziewczynka, była bita tłuczkiem do mięsa po twarzy... Niestety końcówka nie spodobała mi się za mocno, przez co komiks wspominam średnio.

Film zaczyna się identycznie jak komiks. Z czasem jednak zaczyna się dostrzegać mnóstwo drobnych zmian w fabule, które stają się całkiem znaczące. Inaczej skończył się np. wątek miłosny, a i pomimo iż trup również pada gęsto, to brutalność nie jest aż tak mocno uwypuklona. Nawet scena tortur nie razi tak mocno. Film jest naprawdę zabawny, i uśmiech gościł cały czas na mojej twarzy, przez co nawet kilka godzin po seansie nie mógł z niej zejść.

Aktorzy dobrani bardzo dobrze, nie wyobrażam sobie nikogo innego w roli Kick Assa i Hit Girl. Martwiłem się czy Nicolas Cage po ostatnich dziełach pokroju Ghost Ridera da radę, ale obawy okazały się całkowicie niepotrzebne:)

Muzyka jest również świetnie dobrana, Prodigy na początku pozytywnie nastraja, a gdy w pewnym momencie puscili Ennio Morricone uśmiechnąłem się jeszcze szerzej. Szkoda jedynie że na płycie z soundtrackiem nie pojawiły się wszystkie piosenki wykorzystane w filmie. Szczególnie brakuje mi dwóch kompozycji Johna Murphyego, w tym In a Heartbeat z 28 weeks later.

Jeszcze jedna ciekawostka która rzuciła mi się w oczy. Pomimo prawa do komiksu są u Marvela, to w tle przewijają się postacie nie tylko z tego wydawnictwa. W kawiarni w której siedzą jest wielki plakat z Hellboyem, rozmawiają o Batmanie, a i nawet wspominają Scotta Pilgrima.

Podsumowując, komiks jest średni, zaczyna się ostro, a kończy nieciekawie. Film jest o niebo lepszy od swojego pierwowzoru, zaczyna się świetnie i jeszcze lepiej kończy.

Btw. Zapowiedzieli już kontynuację :) Na następny film z serii czekam z niecierpliwością, na komiks już niestety nie.