czwartek, 27 maja 2010

Gra i Cień Endera


Przyznaje się bez bicia, o Orsonie Scot'cie Cardzie ułyszałem niedawno. Moje pierwsze spotkanie z nim było całkiem udane. Jego interpretacja Iron Mana miała kilka ciekawych motywów, które przyćmiło niestety kilka niedociągnięć. Jednak o samym autorze naczytałem się wiele pozytywnych opinii, przez co postanowiłem poznać jego chyba najsłynniejsze dzieło, a mianowicie "Grę Endera". Powiem już teraz, jest zajebiście, chociaż może to za słabe określenie...
Książka jest obrośnięta juz kultem. Ziemia została napadnięta przez Robale, które nadleciały z kosmosu. Pierwsze dwa "uderzenia" ziemia przetrwała, a teraz przygotowuje się do trzeciego. Dowodzić mają nimi najinteligentniejsze ludzkie dzieci. Nasz główny bohater, jako wybitny dowódca dostaje swoją armie mając ok. 10lat.
Pierwszy tom Gry Endera o tytule "Szkoła bojowa" składa się z 5 zeszytów, ukazując jedynie wycinek książki. Pokazane jest tam jak Ender dostał się do szkoły bojowej i jego pierwsze dni w akademii. Pomimo że akcja nie biegnie jak szalona, ciężko się od komiksu oderwać. Nie ma zbyt wiele walki, conajwyżej na treningach, krwi zatem nie uświadczymy. Jednak siłą tego komiksu są relacje pomiędzy bohaterami.
Christopher Yost stworzył bardzo dobry skrypt na bazie tej kultowej książki. Pomimo licznych skrótów fabularnych da się połapać kto jest kto, i jakie targają nim motywy.
Rysunki stworzył Pasquall Ferry, którego znam już z drugiego Ultimate Iron Mana. Warstwa graficzna jest jeszcze lepsza niż w wspomnianym przeze mnie komiksie, przez co ogląda się go z nieskrywaną przyjemnością.

Drugim i jak na razie ostatnim komiksem z universum jaki przeczytałem jest "Cień Endera". Seria podobnie jak Gra Endera składa się z 5 zeszytów, i stanowi tylko fragment książkowego oryginału. Również ma podtytuł "Szkoła bojowa", i jest równie ciekawa, o ile nie jeszcze lepsza. Tym razem skrypt pisał Mike Carey, którego znamy m.in z świetnego Lucyfera.
Cień Endera pokazuje skąd pochodzi Groszek, najlepszy strateg i jednocześnie przyjaciel Endera. Historia jest o wiele mroczniejsza, w końcu Groszek nie miał tak szczęśliwego dzieciństwa jak jego przyjaciel. Nie jest to jednak sequel, ponieważ akcja dzieje się równolegle w stosunku do głównej serii, co pozwala zobaczyć niektóre wydarzenia z innej perspektywy. Pierwsza seria się kończy w tym samym miejscu i czasie co główna historia, co daje ciekawy efekt.
Tą serie ilustrował Sebastian Fiumara który rysuje zupełnie innym stylem niż Ferry. Początkowo ciężko było się przyzwyczaić, jednak bez większego problemu wiemy dalej kto jest kim. Po skończeniu lektury nawet stwierdzam że ten styl mi bardziej odpowiada. Szczególnie włosy wyglądają o wiele naturalniej, a zbroje bardziej agresywnie. Jedynie Achilles wygląda jak skrzyżowanie Luke Skywalkera z Onizuką, ale to nie jest żadną wadą. Okładki to niestety inna bajka, te z wydań zeszytowych (po prawej okładka drugiego zeszytu) wybitnie mi się nie spodobały, chociaż to jedynie niewielki minus w stosunku do całości.
Podsumowując, komiksy zauroczyły mnie niesamowicie. Dawno nie czytałem nic tak dobrego z gatunku SF. Teraz szukam po okolicznych bibliotekach oryginału książkowego żeby jeszcze lepiej poznać universum i jego mitologię. Naprawdę szczerze serię polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz