czwartek, 10 czerwca 2010

Opowieść o niezwykłym szaleństwie

Dzisiejszy dzień był udany jak mało który. Nad ranem skończyłem czytać Grę Endera (tym razem książkę), załatwiłem kilka zaległych spraw, trochę pograłem w Uncharted, a wieczorem poszedłem spotkać się z kumplami. Dzień się prawie skończył i myślałem że lepiej być już nie może. Zastanawiałem się co zabrać sobie tym razem do poczytania, wybór padł na Jokera od Briana Azzarello. Jakie wrażenia? Dzień zakończył się jeszcze lepiej niż myślałem.

Joker wyszedł z Arkham. Nikt nie wie dlaczego, co zrobił, jak to zrobił. Jedna wielka niewiadoma. W jakimś barze ludzie zastanawiają się kto się odważy go odebrać. Pewien facet zgłasza się na ochotnika. I tak zaczyna się szaleńcza podróż. Podczas pobytu w szpitalu, Joker stracił wszystko, terytorium, pieniądze, szacunek. Zaczyna odwiedzać po kolei co ważniejszych ludzi, odbudowuje swoje imperium, by wreszcie zajść na sam szczyt. W trakcie wędrówki przewiną się takie postaci jak Pingwin, Croc, Harley, Two Face, by na samym końcu pojawił się Batman, zamykając wszystko.

Historię poznajemy patrząc z perspektywy Jonnego Frosta, faceta który na początku odebrał Jokera z Arkham. Staje się jego najbardziej zaufanym człowiekiem, a nawet wydaje się że między nimi wytworzyła się swego rodzaju przyjaźń.

Klimatem najbliższy jest chyba film 25 Godzina w reżyserii Spike'a Lee. Z kolei postać Jokera, zarówno wyglądem jak i zachowaniem, jest ukłonem w stronę kreacji Heatha Ledgera z Mrocznego rycerza.

Grzechem jest nie wspomnieć o GENIALNYCH rysunkach Lee Bermejo z tuszem Micka Graya. Prawie każda plansza to swego rodzaju arcydzieło, a te „najsłabsze” są „zaledwie” bardzo dobre. Dawno nic mnie tak nie urzekło. Naprawdę nie wiem co jeszcze mogę o nich napisać. Trzeba to samemu zobaczyć.

Podsumowując: polecam gorąco. Jestem skrajnie zauroczony tym komiksem, i mam nadzieję że niedługo ktoś go wyda w Polsce, żeby jeszcze więcej osób mogło go poznać.

Swoją drogą, czytanie umilała mi Metallica z utworami: „Enter Sandman”, „Nothing else matters”, „Sad by true”, „Seek and destroy”, „Whiskey in the Jar” i „I disapear”. Wyszedł zajebisty soundtrack.

1 komentarz:

  1. Widzę, że jak już zapoznałeś się z polską translacją, polecam kupno albumu w oryginale. Komiks stanowi integralną całość, ale nie zanosi się, żeby Egmont go wydał.

    A i w tekstach brakuje mi opinii własnych. Same streszczenia fabuły prawie są.

    OdpowiedzUsuń