środa, 2 czerwca 2010

Ultimate Fantastic Four

Mnogość serii i światów w komiksach superhero zawsze mnie przerażała. Pomimo mojej nikłej na ten temat wiedzy, nie przeszkadzało mi to szczególnie w lekturze. W 2000r. Marvel wydał na świat pierwsze komiksy z serii Ultimate, tzn. Spiderman (nie czytałem) i X-men (Kilka lat temu Dobry Komiks wydał u nas kilka zeszytów z tej serii którą czytało się naprawdę nieźle, jednak każdy chyba wie jak się skończyła ta inicjatywa...). Z tego co zrozumiałem, seria Ultimate pokazuje nam alternatywne, lub odświeżone przygody naszych bohaterów, łącznie z ich originem.

Jakiś czas temu wpadł mi w ręce komiks Ultimate Fantastic Four. Biorąc pod uwagę film, jest to moje drugie spotkanie z Fantastyczną Czwórką. Nie wiem czemu, ale miałem zawsze jakąś niechęć do tych bohaterów i na przełamanie jej potrzebowałem trochę czasu.

Pierwszy trejd napisany przez Marka Millara i Briana Bendisa przedstawia origin naszych postaci i, w późniejszej części, walkę z pierwszym poważniejszym przeciwnikiem. Dla dwóch następnych tomów scenariusz pisał już Warren Ellis. Nasi bohaterowie spotkają tutaj swoje nemezis w postaci doktora Dooma, a następnie odwiedzą inny wymiar sprowadzając inwazję tamtejszych istot. Klimat tych 3 pierwszych tomów jest bardzo lekki. Widać że nasi bohaterowie to młodzi ludzie, Susan ciągle klei się do Reeda, a Johny cieszy się sławą.

Mike Carey w czwartym tomie serii zrobił coś, czego bym się nie spodziewał. W dwóch zeszytach (19 i 20) zmienił klimat na tak ciężki, że Punisher z maxa wydaje się lekturą do poduszki. Nasi bohaterowie wpadli bowiem w pułapkę, z której cudem uszli z życiem. Istotną role odegrały tutaj rysunki Jae Lee z tuszem Scotta Hanny, które dały niesamowity klimat osaczenia i przekonania o własnej niemocy. Na szczęście zamykający tom annual jest o wiele lżejszy i sprowadza serię na bezpieczny poziom.

Piąty trejd jest ostatnim jaki miałem okazję czytać. Pierwsza zawarta w nim historia rozłożyła mnie na łopatki, ponieważ nasi bohaterowie trafiają do... świata Marvel Zombies! Oczywiście wszystko kończy się szczęśliwie, poza dwoma drobnymi szczegółami, ale to trzeba zobaczyć już samemu :)

Podsumowując, nie spodziewałem się aż tak fajnego czytadła. Nie jest to nic wybitnego, ale poziomem dorównuje (lub nawet przewyższa) Ultimate X-men. Naprawdę szczerze serię polecam.

2 komentarze:

  1. To właśnie w UF4 powstał koncept Marvel Zombies, który potem eksploatowano w trylionie miniserii, więc stwierdzenie, że bohaterowie odwiedzają świat MZ średnio tu pasuje.

    OdpowiedzUsuń
  2. jak pisałem we wstępie, nigdy nie byłem specjalnie obeznany w światach superhero, przez co myślałem że było odwrotnie. Mimo to dzięki za uwagę :)

    OdpowiedzUsuń